Skutki lockdownu są długofalowe, z czego nie każdy zdaje sobie sprawę. Dla większości z nas była to albo przerwa w pracy, albo konieczność zmiany zatrudnienia. Tymczasem przestój w pracy zakładów przemysłowych odbił się szerokim echem na całym świecie.

Potrzebujemy więcej niż Ikea jest w stanie wyprodukować

W najostrzejszym okresie pandemii produkcja bardzo zwolniła, a jednocześnie wzrosło zapotrzebowanie na różne towary. Jeśli chodzi o samą branżę remontowo-budowlaną, to lockdown był dla wielu osób idealną okazją na przeprowadzenie remontu. Ludzie kupowali więcej i nadal potrzebują więcej niż przed pandemią. Produkcja nie jest w stanie za tym nadążyć.

Właściciel sieci sklepów Ikea uspokaja, że są to chwilowe problemy. Z czasem wszystko się wyrówna i półki w sklepach znów będą pełne. Na razie jednak czekają nas próby cierpliwości w oczekiwaniu na upatrzony mebel.

Puste półki w sklepach kojarzą się z apokalipsą i wzbudzają niepokój, ale naprawdę nie ma się czym martwić. Ostatecznie remont się przedłuży i to wszystko, z czym obecnie musisz się zmierzyć. Natomiast Ikea nadal działa i nie zamierza zwijać interesu.

Czy meble w Ikei będą droższe?

Właściciel Ikei odpowiedział jednej z zaniepokojonych klientek, że bardzo chce, aby w sklepie znów pojawiły się ulubione meble i akcesoria klientów. Zaznaczył, że stara się, by nie tylko było ich tak samo dużo, ale również by miały te same ceny.

Jak się okazuje, z cenami może być problem. Wszystko przez znaczne podwyżki cen transportu produktów z Chin. Problemy tamtejszej gospodarki odbiją się również na Europie i trudno przewidzieć, czy słynne niskie ceny w Ikei uda się utrzymać. Być może czekają nas drobne podwyżki, które możemy już zaobserwować w wielu innych sektorach życia. Podrożała już żywność, a wkrótce zwiększą się również ceny za prąd i gaz. W związku z tym warto rozsądnie planować swoje wydatki, by najtrudniejsze miesiące przejść bez trudu.