Niskie bezrobocie w Polsce pozwala pracownikom na przebieranie w ofertach i stawianie pracodawcom wymagań. Dzięki temu praktycznie każdy ma szansę na lepsze zatrudnienie, co w tak trudnych czasach jest na wagę złota. Niestety, analitycy już wieszczą nam kolejne problemy. Okazuje się, że rynek pracy za kilka miesięcy prawdopodobnie ulegnie zmianie. Co to oznacza? Pracownikom będzie trudniej walczyć o swoje prawa i o zatrudnienie.

Czeka nas rewolucja rynku pracy?

Obecnie wszystko jest możliwe. Nie tak dawno nie podejrzewano, że raty kredytów rekordowo wzrosną, a inflacja sięgnie poziomu, o którym nie śniło się filozofom. Trudno więc wierzyć zapewnieniom, że przynajmniej z pracą nie będzie problemów. Analitycy już przygotowują nas do kolejnej fali zmian. Wiele przedsiębiorstw nie przetrwa tak wysokiej inflacji — te większe już zwalniają pracowników, a mniejsze po prostu kończą działalność. Za kilka miesięcy ofert pracy będzie znacznie mniej. Pytanie, jak bardzo wpłynie to na rynek pracy. Ekonomiści przewidują, że role ponownie mogą się odwrócić i to pracodawca znów będzie dyktował warunki.

Rynek pracownika chyli się ku upadkowi?

Od kilku lat w Polsce mamy tak zwany rynek pracownika. Oznacza to, że ze względu na dużą ilość ofert pracy to pracownicy dyktują warunki, a pracodawcy muszą się starać, by zachęcić potencjalnych kandydatów do podjęcia pracy. Tymczasem już na początku przyszłego roku wszystko się może zmienić. Bezrobocie wzrośnie, a pracownik znów stanie się jednym z wielu kandydatów. Dzięki temu pracodawcy będą mogli pozyskiwać pracowników niższym kosztem. Czy te prognozy się spełnią? Bardzo możliwe, miejmy jednak nadzieję, że nie spełnią się najgorsze przypuszczenia.