Jarosław Kaczyński, prezes Prawa i Sprawiedliwości, wyraził ostre potępienie wobec pracy policjantów podczas uroczystości smoleńskich w stolicy. Domagał się, aby funkcjonariusze legitymowali obywateli, sugerując jednocześnie, że posiada autorytet ministra ds. bezpieczeństwa. Wszystko to miało miejsce tuż po zakończeniu oficjalnych obchodów ku czci ofiar katastrofy smoleńskiej na placu Piłsudskiego w Warszawie.

Kaczyński zabrał jeden z wieńców leżących pod pomnikiem, nie podobała mu się treść zawarta na dołączonej do niego tabliczce. Następnie rozpoczął publiczną krytykę działań policji, zarzucając jej nieskuteczność. Jak co miesiąc, do centrum miasta przybyły setki funkcjonariuszy, ulice zostały zamknięte, a autobusy skierowane na trasy objazdowe. Całe wydarzenie śledził od świtu Łukasz Wieczorek, reporter programu „Polska i Świat”.

Prezes Prawa i Sprawiedliwości nie zgodził się z treścią zawartą na wieńcu upamiętniającym katastrofę smoleńską. Szczególnie nie podobała mu się tabliczka, która sugerowała, że za tragedię odpowiedzialny był jego brat.

Podczas powrotnej wizyty przy pomniku po uroczystościach, Kaczyński dał wyraz swojemu niezadowoleniu. Nie podobało mu się nie tylko to, co przeczytał na tabliczce wieńca, ale również reakcja jednego z obecnych mężczyzn na jego zachowanie. Dał jasne polecenie policjantom: – Proszę go wylegitymować.

Mężczyzną, o którego legitymację poprosił Kaczyński, był Adam Wiśniewski, redaktor naczelny serwisu wolne media. Wiśniewski dokumentował całe zdarzenie i skarżył się na brak reakcji policji na działania prezesa PiS. – Informowałem policjantów o ewidentnym łamaniu prawa, niszczeniu, dewastacji tego wieńca, który tu został złożony. Policja nie podjęła żadnych czynności w tej kwestii – wyjaśniał sytuację dziennikarzowi TVN24.