Warszawskie ZOO to piękny i atrakcyjny azyl dla dzikich zwierząt. Nie wszyscy są fanami trzymania dzikich gatunków w zamknięciu, ale obecnie jest to jedyna szansa na ich ocalenie. ZOO cieszy się dużą popularnością, ale w sezonie zimowym jest tutaj bardzo spokojnie. Tym sposobem niewielu było świadków dramatycznej próby włamania się na wybieg z lwami…

Wjechał autem na teren ZOO

Takiej akcji nie spodziewał się żaden z pracowników warszawskiego ogrodu zoologicznego. Był czwartek, początek lutego, liczba osób zwiedzających ZOO była niewielka. Nagle na teren niedostępny dla zwiedzających wjechało auto marki Peugeot. Ze środka wysiadł 32-letni mężczyzna, pobudzony i dziwnie skołowany.

Mimo pozornie nietrzeźwego stanu mężczyzna udał się bezpośrednio w miejsce przebywania lwów. 32-latek wszedł na zaplecze dla pracowników, przemknął przez salę do przygotowywania jedzenia lwom i zaczął wyłamywać drzwi na wybieg. Na szczęście drzwi były solidnie zabezpieczone, a pracownicy ZOO mieli oczy i uszy otwarte.

Mężczyznę natychmiast pojmano, co nie było łatwe. Wkrótce na miejscu zjawiła się policja wezwana przez jednego z pracowników.

32-latek chciał tylko zobaczyć lwy…

Miłośnik lwów został przewieziony na komisariat. Zapytany o powód swojego działania oznajmił, że przybył do ZOO zobaczyć lwy. Tłumaczenie logiczne, ale biorąc pod uwagę zachowanie 32-latka, ciężko było uznać jego rozum za zdrowy. Przyczyna zachowania mężczyzny szybko się wyjaśniła. Funkcjonariusze podejrzewali alkohol, ale badania wykazały obecność narkotyków.

Mężczyznę przeszukano, znajdując w kieszeniach zapas marihuany i mefedronu. Ta mieszanka najprawdopodobniej była przyczyną brawurowej akcji kierowcy Peugeota.

Gdyby nie czujność pracowników ZOO, ta sprawa mogłaby skończyć się tragicznie. Wystraszone lwy z pewnością przystąpiłyby do ataku. Tymczasem 32-latek spędzi trochę czasu w więzieniu, gdzie będzie mógł przemyśleć swój czyn. Grozi mu do 5 lat pozbawienia wolności. Łącznie postawiono mu cztery zarzuty, między innymi włamanie i zniszczenie mienia.