W czerwcu poprzedniego roku, mieszkańcy Warszawy musieli pożegnać się z dobrze znaną i ukochaną kwiaciarnią, usytuowaną na przecięciu ulic Waszyngtona i Grenadierów. Biznes ten, prowadzony przez trzy siostry od ponad 40 lat, musiał zostać zamknięty. Wielu wskazywało wówczas, że winowajcą był aktywista nękający kobiety prowadzące lokal. Jednak wnioski te nie pozostawały bez odpowiedzi. Po kilku miesiącach od zamknięcia, kwiaciarnia znów otworzyła swoje drzwi dla klientów, do wielkiego uznania miejscowych mieszkańców. Nowy właściciel wypowiedział się publicznie inicjując kontynuację działalności biznesowej.
Punkt sprzedaży kwiatów, zlokalizowany na skrzyżowaniu ulic Waszyngtona i Grenadierów w dzielnicy Praga-Południe, cieszył się statusem jednego z najwięcej odwiedzanych miejsc tego typu w stolicy. Założony ponad cztery dekady temu, szybko zdobył zaufanie i sympatię lokalnej społeczności. Dowodem na to były duże kolejki klientów w okolicach świąt takich jak Dzień Kobiet, Dzień Matki, Dzień Babci czy Walentynki.
Kwiaciarnia ta, znana z szybkiego obrotu kwiatów ciętych i doniczkowych, przyciągała klientów niczym gorące pieczywo. W czasie, gdy trzy siostry przejmowały biznes po swoich dziadkach, zaaplikowały wiele entuzjazmu i innowacyjności do prowadzenia lokalu. Zarówno właścicielki, jak i asortyment oferowany przez kwiaciarnię, zdobywały wiele pozytywnych opinii spośród mieszkańców Warszawy. Nic więc dziwnego, że miał miejsce niepokój i dezaprobata, kiedy w czerwcu ubiegłego roku nadeszła informacja o zamknięciu tego ukochanego miejsca.